wtorek, 27 listopada 2012

Zołza Założycielka i status update. Krótki kurs zarządzania czasem oraz listą priorytetów


Status update lub przegląd rzeczy ważnych w celu uaktualnienia listy priorytetów i poukładania tejże, zanim nastąpi chaos. O ile już nie nastąpił. Tak to się dzieje z matkami, które stały się z niepracujących, pracujące. Przy czym, proszę zauważyć, że nadal nie używam określenia zarabiające… no cóż kokosy widocznie zimą nie spadają, ale kozaczki sobie kupiłam za te pieniądze, co zarobiłam. W związku z tym jestem jednak niezmiernie szczęśliwa. Nie, nie dlatego, że mam kozaczki, choć też, ale, że zajęta taka jestem jednak fajnie. Istnieje jednak obawa, ze się nie ogarnę. Żeby było śmieszniej – tu pauza i oczekujecie w napięciu, co dalej – uczę innych na szkoleniu zarządzania czasem. Proszę, mistrzyni zarządzania czasem i planowania czynności – sama siebie daje za wzór. Antywzór.

Lista rzeczy pisanych:
- blogi 2, a w zasadzie trzy
- strony na Facebooku - trzy
- nowe coś, co się tworzy
- SEO
- książka
- SEO poprawiam po innych
- prezentacja
- zwolnienie do szkoły z jedzenia zupy szczawiowej dla syna
- sztuka na konkurs albo do szuflady
- lista zakupów na sobotę
- liczne maile w sprawach
- komentarze pod postami

Inne listy, nie do pisania:
- 1 mąż – nie wymaga uaktualniania,
- dwie Godzille – stale wymagają uaktualniania, inaczej przestanę za nimi nadążać i się pogrążę,
- dwa kilo kartofli kupić,
- ciasto zrobić na takie pierogi na święta, z dynią,
- dynie kupić,
- zeszyt do polskiego się skończył,
- Mikołajki,
- zapłacić wreszcie za zdjęcia klasowe i sprawdzić się jako matka klasowy windykator,
- odpisać na zaproszenie na imprezę, nie wymyślając tysiąca powodów, żeby nie pójść,
- pójść na te imprezę,
- znaleźć prawo jazdy, bo zdaje się, że od dłuższego czasu jeżdżę bez… ale chciałabym je mieć z powrotem, naprawdę,
- powinnam posprzątać i poprasować, ale…,
- wyprać koszule męża przed delegacją, bo znowu będzie problem. Albo kazać mu nową kupić,
- kredki się połamały, mamo, i blok techniczny miałaś kupić, a nie taki do rysowania. No pomyłka, wiem,
- ze spodni wyrósł starszy, a w niewyrośniętych są już dziury na kolanach,
- strój Mikołaja,
- sprawdzić konto, nie klasowe… albo nie. To nie ma sensu,
- mydło do rąk się kończy i Godzilli pasta do zębów,
- krem do twarzy mojej skończył się już 2 miesiące temu,
- za konia zapłacić,
- za muzykę zapłacić,
- pomyśleć o świętach. O to w zasadzie już odhaczam, pomyślane,
- pomyśleć konstruktywnie o świętach,
- lekcje sprawdzić starszemu,
- młodsze wymaga fryzjera,
- narzuta wymaga prania,
- trzeba dywanik wymienić…

Jak poukładam alfabetycznie, to chyba wystarczy tego zarządzania, nie?



Czy to jest chaos? Nie, tylko doba za krótka, bo jakbym tak jednego dnia mogła poodhaczać, to byłoby jednak przejrzyściej. A tak, muszę sobie dzielić. Te do pisania i te do nie-pisania. Te do pisania upycham po trzech rożnych zeszytach, a następnie w pliki tekstowe za pośrednictwem klawiatury. Nie wymaga to dużego nakładu czynności. Tylko rękoma postukać. Te pozostałe wymagają już większej logistyki. Czy ktoś kiedyś zrobił zestawienie, o ilu rzeczach musi pamiętać przeciętna kobieta, a nawet matka w porównaniu z przeciętnym mężczyzną? Nie? To najwyższy czas, koledzy naukowcy z właściwej dziadziny.

Dlatego w krzyżówkach jesteśmy lepsze…na starość. Taaa, siła jest kobietą.. No jest.

wtorek, 20 listopada 2012

Zołza Założycielka pisze do Mikołaja


Nie wierzy w jego istnienie, ale trend jest taki, żeby pisać. Jak nie napisze, to może by coś niedajboże straciła, jak napisze, to przynajmniej przeczytacie.
                                                                                   Warszawa, 20 listopada 2012 r.

Szanowny Mikołaju,

Wybacz, że pomijam tytuł, żeś święty, ale jesteś już tak komercyjny, że chyba Ci to nie przeszkadza. Prawda? Niemniej jednak zważ na moją prośbę i żeby ona nie zniknęła w tej Twojej korespondencji, jak moje CV swego czasu rozsyłane po różnych instytucjach. W każdym razie – poproszę tylko o dodatkową głowę i jedną parę rąk. Reszta mi wystarczy. Wiem, że to nieco popsuje moją sylwetkę, ale jest mi wszystko jedno. Wygląd nie jest najważniejszy. Zresztą, jakby to dodatkowe wyposażenie było na suwak, to byłoby jeszcze lepiej. Jak się nie da na suwak, nie szkodzi. Przyda się na stałe. Mąż się przyzwyczai. Dzieciom jest raczej wszystko jedno. Trzeba sobie ułatwiać życie? Wiesz, nie proszę Cię o żadne zbytki, tylko o prezent praktyczny i zupełnie użyteczny. Społecznie potrzebny. Ja wiem, że Ty komercyjnie, ale wiesz, teraz takie czasy, że jednak trzeba wrócić do pewnych wartości. Nawet na rynku one nabierają znaczenia. Przemyśl to.

Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego dobrego (Rusinek by miał zastrzeżenia, ale my się już tyle lat znamy Mikołaju, że mogę do Ciebie tak…)

Zołza Założycielka

PS. Możesz mi też podrzucić praktycznie jakiś banknot, wykorzystam na dzieci, bo zamówiły tableta (u mnie, bo w Ciebie już nie wierzą… widzisz do czego prowadzi nadmierna komercjalizacja… i przesada w promocjach).

niedziela, 18 listopada 2012

Zołza Założycielka planuje zawczasu


W tym roku ogarnąć Święta bez zmęczenia. Nie ugotować za dużo. Nie napiec za wiele. Spędzić więcej czasu w sypialni a mniej w kuchni. Lista rzeczy, które można zrobić wcześniej.
1. Kupić prezenty. Tylko dzieciom. Mikołaj ma mały budżet. Nic na to nie poradzi. Flaki wypruwa, ale cięcia muszą być.
2. Dla pozostałych członków rodziny należy wymyślić prezenty bezkosztowe. Zgodnie z trendem slow life albo jakimkolwiek trendem, który tu pasuje. W związku z tym trend należy w rodzinie rozpropagować również zawczasu. Dobry PR, uświadomienie potrzeb i mamy klienta w sieci, gołąbka w garści i kanarka w klatce. Albo jakoś tak.
3. Prezenty bezkosztowe wymagają nakładów czasowych i przygotowania. Na początek analiza SWOT. Mocne strony – umiem pisać, umiem upiec ciastka i dżem pomidorowy zrobię. Słabe strony – nie umiem ozdabiać ciastek, pomidory się nie nadają już na dżem, a inne owoce jakoś tak też. Nie ta pora roku, trzeba było myśleć wcześniej. Zagrożenia – nie zdążę napisać dla wszystkich i co mogę napisać? Szanse – jak wmanewruję w pisanie dzieci, to może będzie przyjemne z pożytecznym. I męża w te ciastka. Dzieci mogą też zaśpiewać w prezencie. Trzeba wspierać młode talenty.
4. Harmonogram. Planowanie to podstawa. Listopad, jak przyjdzie pensja od razu kupić dzieciom prezenty, bo potem zabraknie. Nie prezentów, kasy. Kupić 3 kilo mąki i cukru też zawczasu. Potem tłumy.
5. Żeby śnieg spadł, to okna mogą być brudne.
6. Tydzień przed świętami posprzątać mieszkanie i w Wigilię rano też.
7. Powiedzieć Mamie, że robi najlepszy barszcz na świecie. Jak również śledzia, uszka i kapustę czerwoną. Z resztą sobie poradzę.
8. Polubić święta szczerze co najmniej miesiąc wcześniej, by uniknąć niepotrzebnych zgrzytów. Zgłosić się do lekarza po antydepresanty albo zapewnić coś na znieczulenie. Mąż kupi.
9. Choinka ważna rzecz, pamiętać, by nie zrobić tak, jak w zeszłym roku i dwa lata wcześniej i trzy…żeby wcześniej niż 23 grudnia wieczorem.
10. Nie zgłaszać się w szkole na żadne imprezy. Najlepiej udawać, że się ma posiedzenia zarządu od rana do nocy i nie odbierać telefonów.

Powinno się udać. Może będzie bezboleśnie. Lubię święta, ale ich nie lubię. Rozumiecie?

poniedziałek, 12 listopada 2012

Wózkowa Zołza i nowa jakość


Mówiłam Wam Zołzy – będzie nowe i idzie nowe. Trzeba czytać teraz i to http://grupadesantowa.blogspot.com

Oczywiście, obiecuje, będę dla Was specjalnie smarować też tu jako Zołza Założycielka. Ale teraz Zołz jest więcej i musicie podzielić Waszą uwagę na więcej tekstów. Cóż, nikt nie mówił, że tu będzie łatwo. Czytać trzeba, dyskutować i doceniać różnorodność. Nowe idzie, idzie nowe. Czytajcie, a się dowiecie.

Teraz Zołz jest..9. Dziewięć (słownie). Wyobrażacie sobie – dziewięć punktów widzenia, posty będą szły jeden za drugim. Przygotujcie się, uprzedzam. W końcu kobiety, matki, tudzież Zołzy są gotowe na dużo większy wysiłek intelektualny niż się co poniektórym wydaje. Nie dajmy sobie wmówić, że nas tylko dzieci interesują, zupki, kupki. Nas wszystko interesuje i o wszystkim możemy rozmawiać, pisać, czytać. Gotowe? To jedziemy!

PS. Prawy kciuk będzie ewentualnie potrzebny do obsługi myszy, najeżdżamy, klikamy, czytamy, komentujemy.

sobota, 10 listopada 2012

Oda do Kurzu

O kurzu paskudny, ty szara istoto. Ile cię trzeba ścierać, ten tylko się dowie, kto zaczął. Niniejszym kończę cykl o sprzątaniu, sprzątania nie kończę. Jak Syzyf ze ścierą latam. 12 prac. Tyle, że jakoś bez Herkulesa. A piorunami ciskam wytrawniej niż Zeus. No Matka Polka, Zołza Sprzątająca. Nowa paczka chusteczek nawilżanych do kurzu rozpoczęta.

A Wy sprzątacie dziś? W jakie dni Zołzy sprzątacie? Bo ja od lat nie mogę się zdecydować i męczę rodzinę codziennie.     

Zołza Założycielka oznajmia

Rozwody czasem są doskonałym rozwiązaniem w sytuacji zwłaszcza, gdy współpraca układa się co najmniej niedoskonale. Pomysł był dobry, zamiary również i spory wkład pracy wart był grzechu. Niedoskonały układ jednak trzeba stanowczo przeciąć.
Informuję, że nie firmuję już nazwiskiem Niedoskonałejmamy.pl
Idzie nowe, nie powiem Wam, co, czytajcie, a się doczytacie. W każdym razie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Pracy przybywa, Godzille zdrowe.

Miłego weekendu!

PS. Będzie jeszcze pean o kurzu, nie mogłam sie powstrzymać!

środa, 7 listopada 2012

Zołza Założycielka, żelazko i kwestia komunikacji


Pierwsze wrażenie jest decydujące dla naszego postrzegania. Główna zasada komunikacji, autoprezentacji, PR-u itd. – od tego, jakie będziesz miał/ miała wejście zależy cała reszta. Jak zrobisz złe wrażenie, to potem już mogiła. Nie odkręcisz. Nawet, jak na głowie staniesz. A jak staniesz, to jeszcze gorzej. Tacy są ludzie. Trzeba się wznieść na wyżyny otwartości, by zmienić swoje podejście i dać drugą szansę temu, co na nas wywarł pierwsze złe wrażenie. Ale po co tak inwestować w te relacje, męczące to może być i jeszcze się może człowiek narazić na jakieś nieprzyjemności. Jakiś schemat by mu poleciał, stereotyp się zszargał. Nie trzeba, to tylko kłopot. Bo na miejsce zszarganego, trzeba natychmiast nowy znaleźć, by pozostać skąpcem poznawczym w błogim poczuciu samozadowolenia.

W związku z tym wystarczy prasować rzeczy tylko od frontu i te części, które wystają – kołnierzyki i mankiety. Teraz zimno, to na koszulę sweterek. Na bluzkę żakiecik. Od frontu, bo od tyłu nie ma jak zrobić dobrego wrażenia. No chyba, że się gdzieś od dupy strony pchamy, to front pozostawiamy niewyprasowany.

Górę prasowania pokonałam tym sposobem nieco szybciej i sprawniej.