W portfelu jedna stówa. Sobota, czas na zakupy, bo w lodówce zrobił się modny design (przestronnie, jak w loftach). A że kryzys i konieczność oszczędzania – strategię meblowania lodówki i szafek trzeba przemyśleć. Najlepiej używać mebli wielofunkcyjnych.
Wizyta na bazarku:
- chleb – 9 zł – taki z Tomaszowa, na zakwasie, nie psuje się. Bochen jak stół. To wielozadaniowy chleb, obsługuje wszystkie posiłki. W zwykłej piekarni nie uświadczysz. Śniadania i kolacje wiadomo, a na obiady służy jako podstawa tzw. pajdy (z włoska zwanej bruschettą, ale bez przesady, w końcu ustawa o języku polskim jest).
- jajka – ok. 10 zł – w grę wchodzą tylko te szczęśliwe, ponieważ ich jakość jest jednak nieporównywalna i dzięki temu są wielofunkcyjne (obsługują śniadania obiady, kolacje i desery).
- sałata, natka, koperek – też z dycha wyjdzie – dodatki, ale trzeba sobie umilać posiłki.
- wędlina – prawie 30 zł – od takich ludzi, którzy mają od chłopa. Mam do nich zaufanie, bo najdłuższa kolejka się do nich ustawia zawsze, czyli nie trują. A wędliny takie, że starczy na cały tydzień i kompletnie nic się z nimi nie dzieje. Takie ze sklepu po jednym dniu robią się obrzydliwe. Cena owszem zabójcza, ale jakość. Tylko trzeba do lodówki bez przykrycia wstawić na parę godzin, żeby – jak to twierdzi pani od nich – nabrały temperatury.
- dynia – ok. 1 kg , parę złotych. Warzywo wielofunkcyjne, idealne na kryzys. Wszystko może być dyniowe. Deser też (muffiny, ciasto).
- cukinia i bakłażany – jakaś dycha znowu – służą jako podstawa sałatek z grillowanymi warzywami. A te nadają się i na obiad i na kolację i jeszcze do pracy mężowi można dać.
- jabłka – sezon się rozkręca, są wielozadaniowe, wszyscy wiedzą. Moje Godzille uwielbiają rzucać się kawałkami siedząc prze telewizorem, stosują też jako piłkę.
- śliwki – sezon się kończy – ale ciągle czysta przyjemność (w końcu trzeba sprawiać sobie przyjemności)
- orzechy – to moje osobiste uzależnienie. Jesienią nie maluje pazurów, bo i tak mam czarne od obierania orzechów. Czarny jest sexy, nie? Wydaję na orzechy, oszczędzam na lakierze i zmywaczu.
- cebula, czosnek – to elementy tzw. bazy. Nadbudowa z tego, co wyżej.
Da się przeżyć tydzień? Na szczęście w supermarkecie zapłacę kartą. Konieczne jest jeszcze kilka drobiazgów (pęknie druga stówa, a może i trzecia, bo pieluchy się kończą, ale drożyzna jest po prostu). Tydzień za stówę – motto na sobotę. (Kiedyś weekendy zaczynał Tydzień na działce, ale taki szum teraz robią z tą legalizacją, że strach włączyć telewizor).
A aktywna matka radzi, jak w sobotę rano wyspać: trzeba ogłosić zabawę w księżniczkę i rycerzy. I powiedzieć, że wstanie się dopiero, jak będzie śniadanie do łóżka, tak jak dla prawdziwych księżniczek. Inaczej księżniczka nie odwinie się z kołdry i nie obudzi. Rycerze potraktowali zabawę całkiem serio, w czasie gdy polowali na smoki, ja spałam. Tyle że potem tak zmęczyli się walką z nimi, że musiałam im na szybko robić śniadanie, bo popadali jak muchy. Powinnam wymyślić coś innego – może krasnoludki, to by może posprzątali?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz