Od poniedziałku postanowiłam wypróbować po kolei sposoby pracy w domu. Wczorajsza lista byłaby tylko teorią, gdyby Zołza Założycielka nie poeksperymentowała na sobie. Będziecie mieli/ miały lepszy obraz i łatwiejszy wybór.
Poniedziałek zaczęłam od dwugodzinnego zaspania po tym, jak wczoraj w nocy nadrabiałam jako copwriterka. Nastukałam 6 tekstów, ale późną porą i nie jestem pewna, czy buty Nike nie dostały wysokiej gorączki, a niemowlęta refluksu, na który najlepsza jest stała i systematyczna ochrona drewna, odpowiednimi preparatami, na temat których z kolei najlepiej szukać informacji w Internecie oraz w domach mediowych w Warszawie, które też przy okazji oferują całkiem niezłą pracę. Widzicie, bycie copywriterem wymaga jednak minimum koncentracji i kreacji. Każdy tekst to wyzwanie – człowiek chce pokazać frazę od najlepszej strony, otoczyć ją przyjemnymi dla oczu przymiotnikami, dopieścić. A jeszcze trzeba zadbać, żeby ta fraza na koniec nie była invalid albo za mało.
Tak więc po byciu copywriterem zaspałam na bycie domestic goddess. Nie zaczęłam poranka od upieczenia biszkoptu z owocami do kawy dla męża, ani też nie przyłożyłam ręki do zdrowych kanapek. Zrobiłam jak zwykle – 5 buł, trochę masła, szyna, ser i w sreberka. A kawa z kanapką z dżemem – prostsze.
Jako domestic goddess z mocnym opóźnieniem nie przeprowadziłam również dekoracji wnętrza i aranżacji bukietów, ograniczając się do zgarnięcia co grubszych okruchów i machnięcia mopem (dzieci mleko rozlały). Pani Rozenek nie byłaby ze mnie dumna i zapewne nie zaimponowałabym jej tym, więc o współpracy mogę zapomnieć. Stracona szansa… Następnie domestic goddess popędziła jak szalona do szkoły, gdzie odstawiła starszego wraz z jego plecakiem i workiem na basen (przez który jak zwykle jeździła dwa razy). Po drodze nie spotkała żadnej yammy mummy, żeby zaimponować jej swoją goddess.
Natomiast opis zakupów na pewno nie byłby godny goddess i w domestic nie dałoby się go przytoczyć, bo strach przed prokuraturą. Pominę milczeniem. Teraz już zasadniczo mam dosyć tej roli, bo ani złotówki nie zarobiłam, Godzilla nie chce spać, a mnie powoli ogarnia druga fala (nie kryzysu!) szału.
W związku z tym rozpocznę testowanie kolejnej roli, by jutro zdać Wam na świeżo relację. Zabieram się za pisanie – właściwie już piszę.
a ja czekalam, coby mnie ktoś jakimś badylem podwazyl, bo entuzjazmu starczyło mi jedynie na uzupełnianie ubytków w dzieciowym zoladku...
OdpowiedzUsuń