środa, 31 października 2012

Wózkowa Zołza prezentuje oszczędną listę


Matka Założycielka tworzy listę rzeczy, na których można oszczędzać, by zacząć listopad pomyślnie i zakończyć go odłożoną sumą. Suma ta następnie może być spożytkowana w grudniu, bo w grudniu dużo sum się pożytkuje. Nawet za dużo, gdyż potem w styczniu i lutym nie ma co pożytkować.
Lista jest taka:
- Zołza Założycielka oszczędza na sobie (niby ona nie w kategorii rzecz, ale podmiot i do tego myślący, ale już dla uproszczenia wrzucam się w rzeczy). Nie kupię sobie tych nowych kozaków na obcasie. Co z tego, że przecenione i z outletu, jednak trzy stówy, to trzy stówy. Sądzę, że są niepraktyczne i lepsze są te z zeszłego roku, co mam. Lekko podniszczone, ale tak nie żal, jak się podniszczą bardziej. A nowych zawsze bardziej żal, po co więc sobie takie przykre doświadczenia fundować.
- Nie pójdę do fryzjera (i tak zmieniłam na tańszego), włosy można zapuszczać.
- Na pazury też nie pójdę i do kosmetyczki – właściwie to ostatni raz byłam 3 lata temu, więc można uznać, że stale na tym oszczędzam.
- Nie kupię sobie tego lepszego kremu na twarz, tylko taki tańszy – droższe od tańszych różnią się tylko ceną, na co wskazują lata moich doświadczeń. Tak samo działają (albo nie działają).
- Muszę kupić sobie sweter, ale w outlecie w jednym sklepie były takie nawet po 20 zł – się wybierze jakiś znośny.
- Zołza Założycielka zaoszczędzi na mężu – niby potrzebuje chłop nowej kurtki, ale się mu wmówi, że w starej ma więcej klasy i taki jest bardziej „no..”. Buty jednak musi sobie kupić. Trudno.
- Zołza Założycielka zabroni dzieciom rosnąć pod groźbą, że jak urosną za bardzo, to Mikołaj nie przyjdzie. Powinno podziałać. Tym sposobem odłożę na realizacje ich postulatów, tych co bardziej realnych, oczywiście. Nakażę też skończyć z tymi pieluchami.
- Mniej sprzątania będzie, to mniej chemii pójdzie.
- Pozwolę na dzień dziecka co drugi dzień – mniej wody na kąpiele pójdzie i mniej mydła. Teraz to się przecież te dzieci i mąż tak nie brudzą.
- Weekendy trzeba będzie przeznaczyć na spotkania rodzinne. Wiadomo, że babcia nie da zginąć z głodu.
- Prąd – obiecuję wyłączać komputer, jak wychodzę z domu lub idę na dłużej do kuchni.
- Gaz – włączę ogrzewanie dopiero przy minus 10. Niech się hartują.
- Zakupy – dzienny limit na cztery osoby – 10 zł. Plus większe zakupy co tydzień. I dni bez wchodzenia do sklepów. I nie kupię słodyczy. Nie będę jadła czekoladowych wafelków i ograniczę kawę.
- I żadnych knajp, kawiarni, kina, pizzy i chinola.

Ciekawe, czy to się uda. Ja nie wiem, co ja tak naprawdę źle robię, że mi ciągle jednak nie do końca wychodzi. No się nie da odłożyć i już. Jakoś tak jest, że na początku miesiąca jest, a potem się po dwóch tygodniach kończy i do końca miesiąca jest tylko gorzej. I święte rady babci, żeby wydatki zostawiać na koniec miesiąca się nijak mają do rzeczywistości. No nijak, bo najwięcej i tak trzeba wydać na początku (najczęściej jeszcze za to, na co zabrakło w poprzednim miesiącu pod koniec).   

2 komentarze:

  1. Mnie oszczędzanie wychodzi mniej więcej tak samo. Różnica taka że dzieci mam sztuk trzy. Ale za to oszczędność na środkowym, bo donasza po starszym. I czasem jeszcze na małą coś się wciśnie , jeśli dorobi się jakiś różowy akcent. Do świetnie zakonserwowanych bojówek po chłopakach jednak namówić się nie dała, bo na zielony kolor ma alergię ( podobnie jak mamusia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też oszczędzam na swoich dwóch, tylko niestety sporo po pierwszym oddałam, a teraz na drugie byłoby jak znalazł... trudno. :))

      Usuń