czwartek, 4 października 2012

Nieporadnik aktywnej matki.

Aktywna matko, Zołza Założycielka radzi, by ogarniające Cię poczucie bezsensu zastąpić ogarnianiem mieszkania. Jak się człowiek nasprząta, namacha ścierą, naczyści do błysku, to od razu mu humor wraca. Jak to za mało, może się zabrać za posegregowanie zabawek rozwalonych przez dzieci (w moim przypadku Godzille). A jak nie ma dzieci pod ręką, to są np. dokumenty do segregowania, narzędzia partnera, sztućce lub inne przedmioty codziennego użytku.
I tak:
- pluszaki do pluszaków;
- klocki lego zwykłe oddzielamy od klocków lego duplo, a nastęnie od resztek jedzenia i innych resztek organicznych niewiadomego pochodzenia. Lepiej nie wnikać;
- z klocków wyjmujemy też kasztany;
- kasztany zbieramy po całym mieszkaniu (sezon jest) i wkładamy do pudelka na kasztany;
- z pudełka na kasztany usuwamy zbędne liście;
- książeczki układamy alfabetycznie, żeby się dzieci od razu uczyły porządku bibliotecznego;
- samochodziki – tu już dowolnie, ja wybrałam opcje markami i kolorami od najmniejszego do największego. Zbieramy też oponki zdjęte z kółek wszystkich samochodzików i układamy z nich kopczyk;
- układamy klocki jenga w stosik, pozostałe drewniane klocki w większy stosik;
- z puzzlami nam trochę zejdzie, ale jest opcja, że wszystkie do jednego wora;
- wyciągamy kredki spod szafek i też kolorami do pudełka;
- kompletujemy chińczyka, warcaby, domino. Nieznane gry wkładamy do zbiorczego pudelka na nieznane gry.
- kulki szklane po wyciagnięciu z gardła Godzilli wrzucamy zapobiegliwie do szuflady wyżej położonej;
- podobnie, kulki metalowe. Jak się jakaś połknie, to trudno.

Jak czujemy, że już nam lepiej, a zostało jeszcze dużo do posegregowania, robimy pudełko „inne”, tam wrzucamy jak leci. Mogą być potrzebne kartony ze spożywczaka.

I nie martwcie się, jeśli jutro też dopadnie Was poczucie bezsensu: zabawki można segregować codziennie. Godzille o to zadbają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz