czwartek, 11 października 2012

Zołza ustala priorytety

Zołza ma dylemat, poważny. Ma mnóstwo pracy – teksty leżą, na blogach powiewa pustką, a telefon z biura prasowego niedawnego pracodawcy dzwoni. Nie powiem, lubię jak dzwoni, ale dzwoni zawsze, kiedy nie mam czasu. Godzille głodne, niedożywione od kilku dni, gdyż Zołza Założycielka gwałtownie rzuca się na pracę i łapczywie pożera wszystko, co związane z pisaniem, blogowaniem i tworzeniem – szykuje się duże wyzwanie. A i testuję dla Was przecież, testuję na własnej skórze – widzicie, jakie to nieprzyjemne.
 Godzillom więc nie gotuję, biedactwa wyjadły już wszystkie resztki od babci. Szperają po szafkach, młodsza wciąga stare chrupki kukurydziane, takie, co to już ze dwa lata leżą. A tu ten telefon. Chcą, żebym do radia pojechała i skomentowała. Zołza Założycielka jest bowiem politologiem i czasem się udziela komentując to i owo. Jechać? A jak pojadę, to nie zdążę pocopywritować? I z czego ja będę żyć? Bo radio to za dobre słowo… I Godzille popadają jak muchy. Na szczęście zdążyłam posprzątać, więc jak popadają, to do czystych pościeli.

Tak to jest, jak się jest aktywną Zołzą. Zołza, zołza jestem (Fundacja Mama kazała powtarzać)!


Hierarchię wartości i listę priorytetów trzeba stworzyć. Aktywność musi być uporządkowana. W przeciwnym wypadku Zołza zginie pod natłokiem własnych słów pisanych i wypowiadanych oraz innych czynności. Wymaga to również opracowania systemu oceny poszczególnych działań. System ten powinien opierać się na czytelnych i rzetelnie opracowanych kryteriach, najlepiej obiektywnych.
  1. Copywriting – praca jednak za pieniądze.
  2. Udział w bardzo fajnej inicjatywie, która może w niedalekiej przyszłości zrewolucjonizować polski Internet.
  3. Nakarmić Godzille, bo te chrupki też się już skończyły.
  4. Wyprasować Kilimandżaro, bo grozi, że spadnie z pralki, na której je umieściłam.
  5. Poopiekować się Godzillami aktywniej, bo w Mini Mini same powtórki, chyba że jakąś płytę im włączę, to ten punkt odpadnie. Albo kupie piankolinę.
  6. Udzielanie się jako komentator polityki, co jest zgodne z ambicjami i utrzymuje Zołzę jednak w jakimś nurcie. Może się też przydać z uwagi na liczne aspekty praktyczne (zapytam się ich, do kogo się tam CV wysyła).
  7. Mąż – przeczyta sobie blogi, to rozmowę skrócimy do niezbędnego minimum: co na obiad – nic – acha. Piszesz? – uhm. Ale jednak – chwila dla niego też się należy.

To może tak powinno być:
Zaangażować męża w Kilimandżaro, co na pewno go dowartościuje, a Godzille zagonić mu do pomocy, co je zapewne zajmie, wcześniej nakarmić pizzą, w tym czasie pisać, a w ramach relaksu skoczyć do tego radia, bo tam mi podziękują chociaż za przybycie. I co ja mam zrobić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz